Wakacyjny wpis gościnny #6

Przed Wami dzisiaj wystąpi gościnnie Kasia z bloga w drodze . Jak można wywnioskować z nazwy Kasia lubi być w podróży. W podróży po świ...



Przed Wami dzisiaj wystąpi gościnnie Kasia z bloga w drodze. Jak można wywnioskować z nazwy Kasia lubi być w podróży. W podróży po świecie, po Polsce, po życiu, po ciekawych książkach, po ulotnych chwilach, po tajemnicach..

Jak sama pisze; ukochała Dolny Śląsk i tam nas teraz zabierze..
 

Dobrze czuję się w drodze. I choć z trudem przychodzą mi rozstania (szybko przywiązuję się do ludzi i miejsc), od kilku lat, co roku wyruszam na objazd po Dolnym Śląsku. Teleportuję się autostradami, by jak najszybciej przywitać się z eleganckim i dumnym Wrocławiem, który jest dla mnie bramą do innego świata. Świata pełnego historii, legend, pereł architektury, melancholii i sielanki.

Dni w podróży są pełne skrajności - od zachwytu przez radość odnalezienia zarośniętych gąszczem krzaków ruin przez smutek - gdy wiadomo, że dla ruin nie ma już ratunku. Historie snute przez mieszkańców każą się na moment zatrzymać, uruchomić wyobraźnię. Kto wie, czy to nie my po raz ostatni widziałyśmy to miejsce zanim stało się jedynie stertą gruzu?
Z tygla wypełnionego skrajnymi emocjami, masą wspaniałych wspomnień, podziwu i zniesmaczenia wybrałam te miejsca, które na Dolnym Śląsku są mi szczególnie bliskie. Do tych najbardziej znanych można trafić bez problemu, większość przewodników bez trudu wskaże najpiękniejsze i ciekawe miejsca regionu. Nie twierdzę, że nie warto. Ale w miarę możliwości, czasu i chęci - polecam zboczyć z utartych szlaków.

Na liście znajdują się zarówno obiekty, które można zwiedzać samodzielnie, z przewodnikiem, jak i te, które stoją nad przepaścią o nazwie "ruina". Wszak grunt to różnorodność i przygoda!

Siedlęcin - unikatowa w skali świata wieża rycerska. Początkowo (ok. 1313) była wieżą książęcą - obiektem obronnym przy szlaku handlowym. Jednak to nie w architekturze tkwi jej sekret. Na trzecim poziomie wieży znajdują się polichromie z XIV wieku, które przedstawiają historię sir Lancelota z Jeziora - słynnego rycerza Okrągłego Stołu. Dziś nie ma w tym być może nic osobliwego, ale średniowiecznych fresków o świeckiej tematyce obrazującej mit arturiański nie ma w Europie nigdzie poza Siedlęcinem. Poza tym, przy odrobinie wysiłku (wystarczy zadrzeć głowę) można w wieży zadziwić się belkami stropowymi z XIV w. Tak, przetrwały do dziś i mają się nie najgorzej. Dzięki tablicom opisującym historię wieży i polichromie można się poczuć niczym archeolog.


Kamieniec Ząbkowicki - dziś dumna, romantyczna budowla, dawniej potężne założenie pałacowe nawiązujące stylem do mauretańskich twierdz. Rezydencja rozsławiona przez system kaskad, fontann, stawów i strumieni, które przypominały wiszące wodne ogrody. Jeszcze trzy lata temu ze smutkiem stąpałyśmy po rozkruszonych kamieniach. Dziś pałac można zwiedzać, powoli odzyskuje swoją świetność i blask. Najbardziej cieszy to, że takich przykładów jest coraz więcej, więc i dla wielu zapomnianych miejsc jest nadzieja.


Kościół Pokoju w Świdnicy - to jeden z trzech, które powstały na Dolnym Śląsku w XVII wieku, po zakończeniu wojny trzydziestoletniej. W skrócie - były aktem wymuszonej tolerancji dla ewangelików. W związku z tym ich budowa była ograniczona surowymi nakazami -  lokalizacja poza murami miasta, bez dzwonnicy i dzwonów, a do budowy można było użyć jedynie drewna, słomy, gliny i piasku. Budowa musiała zakończyć się w ciągu jednego roku od położenia kamienia węgielnego. Oprócz autentycznego podziwu dla budowniczych, można zachwycić się wnętrzem kościoła - choć bogate, nie przytłacza. Kościół został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Zabytków Kultury UNESCO.

 
Goszcz - znalezienie ruin nie stanowi większego problemu, zresztą - miejscowi chętnie opowiadają o historii tego miejsca. Dawniej była to jedna z piękniejszych rezydencji na Śląsku. Rozległy ogród wypełniony feerią barw, kwitnący zielenią park, okazały pałac połączony szklanym łącznikiem z pobliskim kościołem. Ograbiono go i zniszczono pod koniec II wojny światowej, jak zresztą większość zabytków Dolnego Śląska. Dziś z każdym dniem podupada, a gwarne dawniej sale balowe obróciły się w pył.


 
Kościół w Żórawinie - nieopodal Wrocławia, w małej miejscowości znajdziemy perełkę architektury - kościół. Najstarsze fragmenty - wieża - pochodzą z XIV w., zaś cała budowla ma charakter obronny o czym przypominają niewielka fosa i grube mury. Renesansowe szczyty kościoła dodają mu nieco lekkości i strzelistości. Przy odrobinie szczęścia (lub po umówieniu się), można obejrzeć wnętrze kościoła bogate w polichromie.


Stolec - choć miasteczko jest niewielkie i z wierzchu (droga krajowa) troszkę ponure, to trzeba dzielnie przebić się przez tę maskę i wjechać nieco głębiej, by rozkoszować się ogrodami pełnymi kwiatów, kościołami i oczywiście pałacem. Ten okazał się wyjątkowo uparty i pozostał niezdobyty - strzeżony przez niezwykle gęstą roślinność i fosę. Z pałacem związanych jest wiele legend, w czasie wojny gromadzono w nim precjoza, które wyjechały razem z Rosjanami na wschód. W okolicy odkryto tajemnicze tunele, a przy jednym z kościołów znajduje się zagadkowy nagrobek dziecięcy.


Parchów - to jedna z tych miejscowości, przez które można przejechać nie dostrzegłszy niczego ciekawego. Ale wprawne oko dostrzeże dorodne drzewa - świadectwo starego parku, a stare parki jak wiadomo były stałymi sąsiadami pałaców. W Parchowie pozostała niestety ruina po pięknej, acz niedużej rezydencji. Zachowały się jeszcze płaskorzeźby i zabudowania przypałacowe, ale wewnątrz pałac umiera wśród szumu traw. Być może to ostatnia szansa, by zobaczyć go jeszcze jak stoi dumny i niepokonany wśród obrastających go drzew.


 
Kliczków - dopiero za trzecim razem drogi poprowadziły mnie do Kliczkowa. Na zdjęciach wyglądał onieśmielająco i dość pysznie, poza tym moją głowę zazwyczaj zaprzątał pobliski Bolesławiec i targi ceramiki. Ale stało się - odwiedziłam Kliczków i przepadłam. Pałac jest zachowany w bardzo dobrym stanie, obecnie jest tam hotel i restauracja. Na recepcji (w dawnej stajni) udzielono nam wszelkich informacji co i gdzie warto zobaczyć, poczułyśmy się trochę jak w domu. Ujeżdżalnia, cmentarz dla koni (jedyny zachowany w Europie), taras i same wnętrza sprawiają wrażenie, jakby czas się zatrzymał.



Zgorzelec - porwał mnie w wir uliczek, kawiarni, antykwariatów i ozdobnych kamienic. Co prawda w części niemieckiej, ale zdaje się że po polskiej stronie dzieje się coraz więcej dobrego, aby przywrócić miastu świetność. I choć wracając z zagranicznego spaceru spoziera groźnie blok mieszkalny - relikt minionej epoki, to warto zatrzymać się na dłuższą chwilę. Gwar rozmów nad Nysą i przepyszna kuchnia będą dobrą okazją do postoju w wędrówkach dolnośląskich (choć Zgorzelec to już w zasadzie Łużyce).


 
Z każdym kolejnym opisem przychodzą mi do głowy kolejne miejsca, które warto odkryć i odwiedzić. Pałace, zamki, kościoły, a czasem parki, skwery, stare aleje drzew i zniszczone cmentarze. Gdziekolwiek trafisz - poświęć chwilę historii tego miejsca. Kto wie - może to Ty widzisz je po raz ostatni?


Cudze chwalicie swego nie znacie chciałoby powtórzyć za pisarzem czytając tę relację. ładnych parę lat temu objechałam parę miejsc na Dolnym Śląsku. Głównie zamki ale te w lepszym stanie. Trzeba by się znowu wybrać, żeby zobaczyć te wszystkie miejsca zanim obrócą się w ruiny. Swoją drogą tak sobie myślę: wygrać w totka, kupić i odrestaurować zamek... nigdy nie przeszło Wam coś takiego przez głowę? Bo mi parę razy..
 
Dziękuję bardzo Kasi za  melancholijną podróż w czasie i ciekawe przedstawienie tych miejsc.

Jeśli spodobało Wam się jak Kasia pisze i chcielibyście poczytać więcej o Jej podróżach z przyjemnością zapraszam na blog w drodze  i na stronę na facebooku


Jeśli chcecie wziąć udział w blogowych wpisach gościnnych na temat podróżowania zapraszam do KONTAKTU

Podobne posty

1 komentarze