Można się starzeć ale po co

Mój trener osobisty, Grzegorz, jest wysokim, przystojnym brunetem. Nie jest typem mięśniaka ale jest ładnie zbudowanym mężczyzną. Na tym zak...

Mój trener osobisty, Grzegorz, jest wysokim, przystojnym brunetem. Nie jest typem mięśniaka ale jest ładnie zbudowanym mężczyzną. Na tym zakończę peany na temat jego wyglądu z przyczyn osobistych. ;-) Mimo, że trener jest osobisty. Bo mój. Przez godzinę w poniedziałek i przez godzinę w piątek. Mój. A właściwie mojego ciała. Dobra, nie będę się bardziej pogrążać bo nie o to w dzisiejszym tekście chodzi.

Mój trener osobisty Grzegorz najpierw mówił do mnie:
G: Pani Aleksandro
Ja: Olu
G: Pani Olu

no czyż może być coś bardziej upokarzającego;-)?

Mój trener osobisty Grzegorz nauczył się na drugim treningu mówić do mnie na ty. W ciągu dziesięciu treningów coraz odważniej dobieraliśmy tematy do rozmów w trakcie krótkich przerw. Zaczynając od "jak minął weekend" poprzez "podnieś miednicę do góry" aż po "musisz mieć w górze tyłek". Doszliśmy nawet do wspólnego śmiechu z moich słabości. Bo przedtem pewnie nie wypadało. Teraz wypada bo łączy nas dziesięć treningów.

Mój trener osobisty Grzegorz jest 11 lat ode mnie młodszy. Co prawda już jakiś czas temu przeżyłam traumę orientując się, że są na świecie ludzie młodsi ode mnie, ale nieustannie sobie to uświadamiam gdy ktoś mówi do mnie: Pani. A przecież wygląda jak ja!! W sensie wieku. A może tak mi się wydaje..

Grzegorz nie miał nigdy zielonego dowodu.
G: W poprzednim dowodzie miałem 192 cm wzrostu, teraz mam 190
Ja: W poprzednim dowodzie miałam wzrost: wysoki
G:????
Ja: no... w zielonym..
G:??????????
Ja:....a.... nie miałeś nigdy zielonego dowodu.. hm.. ja miałam...ale bardzo krótko!!!

Grzegorz zrobił prawo jazdy w 2012 roku. Z litości nad samą sobą nie uświadamiałam mu od kiedy ja mam prawo jazdy. (Grzegorz chyba wtedy uczył się alfabetu.. no dobra.. przesadzam.. uczył się wtedy jak rozmnażają się pantofelki.. a ja jak prawidłowo skręcić w lewo)

Mój brat ma dziewczynę. Młodą dziewczynę. Mój brat jest starszy ode mnie (uf.. chociaż jeden) Jego dziewczyna jest młodsza od niego. Jego dziewczyna jest młodsza ode mnie. Jego dziewczyna jak się poznałyśmy jakieś 4 lata temu mówiła do mnie: Pani (o żesz fuck) Jego dziewczyna jest młodsza od niego o 17 lat. Jest chyba mniej więcej w wieku Grzegorza.
No cóż. Moja mama też jest młodsza od naszego ś.p. Taty o 17 lat. To rodzinne.

Moja Mama ma ... lat. Pracuje z młodymi ludźmi. Jest ze wszystkimi na ty. Tak łatwiej. Oni nie mają problemów z mówieniem do Niej po imieniu. Jest młoda. Nadają na podobnej fali. Lubią się. Nie traktują Jej jak starszej koleżanki. Tylko jak kogoś w swoim wieku. Wiem, bo widziałam.

Na przykładzie naszej trójki pokazałam, że jesteśmy młodzi. Chcemy być młodzi i jesteśmy młodzi. Grzegorz przestał widzieć we mnie wiek i widzi podopieczną, która ma dystans do siebie i lubi się śmiać. Dziewczyna mojego brata nie widzi w nim nudnego czterdziestolatka, tylko partnera, z którym szaleje na dyskotekach. A jak trzeba to się nią zaopiekuje. Mama ma młodych przyjaciół bo oni nie widzą Jej wieku.

Obok wciąż modnej mody na młodość pojawiła się moda na "godne starzenie" Aktorki zarzekają się, że nie będą robiły sobie operacji odmładzających. Robią sobie sesje w odpowiednich strojach. Zajmują się stosownymi do wieku zajęciami.

A ja nie!! A ja jestem młoda bo chcę być młoda. Bo taka się sobie podobam. Jak trzeba będzie to sobie coś wstrzyknę i będę gładkolica. Wywijam biodrami tańcząc zumbę. Słucham muzyki dance na fulla w samochodzie. Śmieję się głośno. Będę chodzić w kolorowych ciuchach w lato i w krótkich spódniczkach. Mój Daniel na szczęście taki właśnie jest tylko on nie przejmuje się tym co ludzie powiedzą. Ja jeszcze trochę. Ale im jestem starsza (sic!!) tym mniej. Bo jak mawia moja starsza koleżanka Beata :
można się starzeć, ale po co

Podobne posty

6 komentarze

  1. Tez ciagle nie moge sie przyzwyczaic, że ktos mowi do mnie przez pani...i ze ze istnieja ludzie mlodsi ode mnie :) hehehe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, na szczęście nie mam jeszcze nikogo wśród rodziny czy znajomych, którzy mówili by do mnie ciociu i byli mojego wzrostu ;-)

      Usuń
  2. A propos mówienia "dzień dobry" i "pan", mam jedno ciekawe wspomnienie - zamieszkałem kiedyś w niezbyt ciekawej okolicy, mówiąc konkretniej - nie było bezpiecznie,a gdy mówiłem znajomym w którym bloku mieszkam słyszałem tylko charakterystyczne syknięcie połączone z grymasem bólu i współczucia na twarzach rozmówców. Jakiś czas pomieszkałem, ale nie spotkałem żadnego lokalnego wojownika - ani na klatce schodowej, ani w okolicy bloku. Pewnego razu zostałem w pracy do późna, i wracałem około 23. Przełknąłem ślinę, bo czułem że zaraz gardło ogarnie suchość - przed klatką odbywał się chyba zlot chuliganów z całej okolicy. Przekleństwa latały, butelki dzwoniły, i w ogóle sielanka w najlepsze. Spojrzałem smutnym wzrokiem na torbę z laptopem, pewien że za chwilę go pożegnam, no ale prę do przodu. Kiedy mnie zauważyli, rozmowy ucichły, wręcz słyszałem bicie swojego serca, co wcale dziwne nie było. Kiedy doszedłem do klatki stała się najmniej nieoczekiwana rzecz. Uczestnicy zlotu (chłopaki gdzieś tak 17 - 19 lat) jakby na komendę, niemalże chórem powiedzieli "Dobry wieczór", po czym jeden rzucił do kolegów siedzących przed wejściem do klatki żeby "ruszyli kurwa dupy, bo pan chce przejść". Czasem dobrze wyglądać starzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mojej babci w bloku było takie towarzystwo jak piszesz, jeszcze coś ćpali czy przypalali. Zawsze na baczność stawali jak szła, a raz nawet jej trawkę zaproponowali ;-)

      Usuń
    2. Babcie zawsze mają autorytet "na dzielni" :)

      Usuń
  3. Bardzo fajny tekst :)
    W Polsce pewne rzeczy wypada robić w odpowiednim wieku, a pewnych już nie. Na zachodzie Europy jest zupełnie inaczej :)

    OdpowiedzUsuń