Nareszcie plażowanie

Następnego dnia spędzaliśmy leniwie przedpołudnie, jedząc i zastanawiając się co dalej. Pogoda była coraz lepsza, ale nadal temperatura...



Następnego dnia spędzaliśmy leniwie przedpołudnie, jedząc i zastanawiając się co dalej. Pogoda była coraz lepsza, ale nadal temperatura i wiatr po naszej stronie wyspy nie zachęcały do plażowania. Wpadł nam do głowy pomysł, ze chętnie pojechalibyśmy na którąś z nielicznych piaszczystych plaży po ciepłej stronie. Czyli wypożyczenie samochodu, najlepiej z drugą parą, żeby podzielić koszty i w ogóle spędzić miło czas :-)



W międzyczasie, chyba przy obiedzie, okazało się, ze Marta i Andrzej wypożyczyli samochód na kilka dni i codziennie coś tam sobie zwiedzają. Bardzo im się spodobał nasz pomysł i ustaliliśmy, że na plażę pojedziemy  jutro. Dzisiaj zaproponowali nam popołudniową przejażdżkę. Co prawda jechali w te miejsca, które my już zwiedziliśmy, ale co mieliśmy innego do roboty. Chętnie przystaliśmy na ich propozycję :-)

Pierwszy punkt -  Platanos, gdzie tym razem poszliśmy innymi ścieżkami i podziwialiśmy widoki z wyższych partii miasteczka.







Potem pojechaliśmy do Klasztoru Megalis Panagias ale okazało się, że dzisiaj jest zamknięty. Było już późne popołudnie więc ku mojej radości padła propozycja aby podjechać do Kokkari na kawę.
I tu okazało się jak cenne są doświadczenia innych ludzi; Marta i Andrzej zasugerowali kafejkę w miejscu gdzie sami byli wcześniej. Okazało się, że z tego miejsca widać najbardziej popularny punkt Samos, umieszczany we wszystkich folderach i na większości pocztówek. To było kilkadziesiąt metrów od punktu, do którego dotarliśmy dzień wcześniej. Gapy z nas :-)





Relaks, podziwianie widoków, rozmowa z przemiłą kelnerką i powrót na kolację do hotelu. Wieczorem mała impreza w miłym towarzystwie przy drinkach i ciekawych rozmowach i szybko spać bo nazajutrz czekało na nas wreszcie prawdziwe plażowanie :-)


Nazajutrz po śniadaniu ruszyliśmy po raz trzeci do Klasztoru Megalis Panagias bo Marta i Andrzej zachęceni naszymi opowiadaniami bardzo chcieli go zobaczyć. Na szczęście na Samos wszędzie jest w miarę blisko więc nie była to strata czasu. Tym razem w klasztorze było parę osób ale można było w spokoju obejrzeć freski i zrobić zakupy w klasztornym sklepiku.






Na Samos jest tylko kilka piaszczystych plaż. Pozostałe są kamieniste tak jak nasza przy hotelu. Aby trafić na piasek trzeba się kierować na Psili Ammos. Pilotka mówiła, że jedna z polecanych plaż jest za Pythagorionem więc tam się skierowaliśmy. Jedziemy, jedziemy, a to miało być gdzieś blisko ;-) Drogowskazy się skończyły..ośrodków  coraz mniej. Zatrzymaliśmy się przy jednym ale wszędzie kamienie. No ale koniec języka za przewodnika. Lokalny barmana powiedział nam, że to już rzut beretem. I faktycznie. Jakieś 10 minut później ukazała nam się... prawdziwa, szeroka, piaszczysta plaża!!!!! Z leżakami, parasolami. Jako, że czas mocno po sezonie mogliśmy wybierać i przebierać w wyborze idealnego miejsca. I to było to!
Do tego cieplutko, słońce idealne do opalania. Tylko niestety woda trochę zimna ;-) Tzn jeśli ktoś nie ma problemu z pływaniem w Bałtyku to i tu będzie to dla niego przyjemność ;-) My z Danielem raczej wolimy ciepłą wodę, ale i tak z przyjemnością moczyliśmy nogi.
Przy plaży dwie tawerny. Żyć nie umierać. Nasyciliśmy się tym klimatem maksymalnie ile dało radę :-)
 

 Ja średnio nadaję się na modelkę kostiumów ale mój Daniel jak najbardziej ;-)



Widok z wody na tawerny.


I z tawerny na plażę.



 Nie ogarniam tej kuwety ;-)))))



Plaża jest czysta. Kot załatwiał swoje potrzeby z boku, poza terenem leżaków ;-)


Plażowicz nr 1. odpoczywa po gonitwach....



.....z plażowiczem nr 2



Plażowicz nr 3. Nie zapłacił za leżak i miał problem z Grekiem pobierającym opłaty ;-)


Bardzo nie chciało nam się wracać. Ale w perspektywie mieliśmy kawę w Pythagorionie na miłą końcówkę dnia, która okazała się jeszcze milsza ale o tym za chwilę.












Kiedy wróciliśmy do hotelu kolacja już trwała w najlepsze. Ponadto okazało się, że dzisiaj jest grecki wieczór. Kinga i Łukasz zajęli miejsca a nasza czwórka wkrótce do nich dołączyła. Muzyka była cudowna. Oczywiście dla kogoś kto muzykę lubi. Grecką muzykę ;-) Zarówno Łukasz jak i Andrzej są muzykami i po jakimś czasie mieli już lekko dość ;-) Ale ja byłam zachwycona. Przede wszystkim dlatego, że bardzo chciałam, żeby Daniel poznał greckie klimaty taneczno-muzyczne na żywo. Byłam gotowa iść nawet na jakiś typowo turystyczny grecki wieczór ale okazało się, że sam przyszedł do nas. Ale nie był taki sztywny i przewidywalny jak dla turystów. Bardzo szybko dołączyła obsługa hotelu i wszyscy razem się bawili; śpiewali i tańczyli. Nawet my z Martą skusiłyśmy się na zorbę. To był fantastyczny dzień zakończony fantastycznym wieczorem :-)


Wybaczcie jakość zdjęć, ale mieliśmy tylko telefon, a jest to jedyny dowód, ze tańczyłyśmy :-)))



Powoli zbliżam się do końca naszej małej greckiej przygody. Jeszcze planuję dwa wpisy, w tym jeden z podsumowaniem.
Jeśli nie chcesz ich przegapić  koniecznie polub i obserwuj  Trzydziestkę z Vatem na facebooku, możesz mnie również znaleźć na Bloglovin

Podobne posty

11 komentarze

  1. Uwielbiam Grecję :) Cudowne wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana pieknie pokazalas klimat wyspy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :-) Mam nadzieję, że opis kogoś zachęci w przyszłości do odwiedzenia Samos

      Usuń
  3. Czy ja widziałam srajacego kota czy mi sie wydawało? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siusiał Marylko, siusiał ;-) I na szczęście dalej od leżaków;-) Ale co się dziwić, taka duża kuweta z piaskiem hahahahahah
      Idą dwa koty przez pustynię i jeden mówi do drugiego: nie ogarniam tej kuwety ;-)))

      Usuń
    2. A to siusianie mozna wybaczyc :)

      Usuń
  4. No a gdzie jakis kolejny post? Bo ogladam tego siusiajacego kota juz chyba 10 raz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Grecja chyba nie może się nie podobać. Piękne miejsca i niepowtarzalni plażowicze;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń